Początkowo postanowiłem fotografować Niesób ze statywu prawie jak aparatem wielkoformatowym. Chciałem czuć każdą klatkę, jej wyjątkowość i czas który ją naświetla. Niestety prawie robi wielką różnicę. Po raz kolejny moja natura wygrała i zacząłem chodzić na spacery z aparatem na szyji. Po prostu reaguje na wiele bodźców, wykonuje po kilka kilkanaście zdjęć w trakcie jednego spaceru. Ze statywem musiałbym o wiele więcej czasu poświęcić aby to zrobić. Dałem sobie spokój z tym udawaniem, że cyfra to aparat wielkoformatowy. Przyjdzie na to czas, może kiedyś kupi się mentora czy jakiegoś graflexa…
Odstawiłem statyw więc stałem się mobilniejszy. Wkurzało mnie ciągłe skakanie z jednego brzegu na drugi, więc zacząłem chodzić po rzece w kaloszach jak po chodniku (rzeka nie jest zbyt głęboka). Okazało się, że jest to mega relaksujące. Czujesz wodę, jej chłód i lekki prąd. Jak idziesz z prądem to trochę stajesz się jak ta woda. Wydaje mi się, że idę z tym projektem właśnie w tą stronę. Poznaję Niesób nie tylko wizualnie ale i namacalnie. Bardzo mi to pasuje.
I na koniec jeszcze jedno poznawanie Niesobu czyli dwie fotopułapkowe nowości: Pan Borsuk i Pani Sarna!